środa, 21 sierpnia 2013

Naj­ważniej­sze jest, by gdzieś is­tniało to, czym się żyło: i zwycza­je, i święta rodzin­ne. I dom pełen wspom­nień. Naj­ważniej­sze jest, by żyć dla powrotu.

Szłam ulicą Dortmundu, bo obiecałam mojej siostrze, że zrobię zakupy na śniadanie. Będąc w jednym ze sklepów zauważyłam znajomą twarz. Od razu się do mnie uśmiechnęła i podeszła bliżej
-Witaj Amelio!- byłam to mama Roberta, pani Iwona
-Dzień dobry
-Przepraszam, że pytam, ale chcę wiedzieć, czy Twoi rodzice wiedzą coś o Was
-Nie, jeszcze nie
-Ale jak to? Rodzina nie powinna mieć przed sobą tajemnic
-Wiem, ale jeszcze im nie powiedziałam, bo to się dzieje tak szybko. Dopiero co przyjechałam do Dortmundu. Zdecydowali się , że przyjadę do Dortmundu na święta, więc wtedy zamierzam im przedstawić Roberta
-W takim razie może zaproszę Was wszystkich na wigilię? Tutaj, w Niemczech się czegoś takiego nie obchodzi, ale jesteśmy polską rodziną, prawda?
-Tak, jasne, ale nie chcę, aby moja rodzina robiła pani i Robertowi jakiś problem
-To żaden problem, naprawdę
-Zastanowię się, ja już muszę iść,  do widzenia
-Do widzenia
I poszłam z zakupami. Zastanawiam się dlaczego oni są tacy szybcy. Czy może ja jestem taka wolna? Świat się zmienia, ludzie ledwo się znają, a już ze sobą mieszkają. Ja do takich nie należę. Wolę robić malutki kroczki do przodu. Sama nie wiem dlaczego już zgodziłam się z nim być. Mogłam go najpierw lepiej poznać, a tak co o nim wiem? No właśnie, nie za dużo.
-Heej, już jestem
-Świętnie, dziękuję. Jesteś już wolno- powiedziała Edyta
-To ja może Ci pomogę?
-Nie, nie trzeba. Już mi pomogłaś
-Edyta, muszę z Tobą porozmawiać
-Tak?
-Napotkałam po drodze mamę Roberta
-I….. jak tam teściowa?
-Wal się! Właśnie jak? Zaprosiła nas na wigilię
-Rodzinna wigilia? Nie za szybko?
-A więc nie jestem jedyna. Tak somo mi się wydaje, że to wszystko jest za szybkie. Ledwo co go znam, a już mamy spędzam wspólnie święta
-I co zgodziłaś się?
-Powiedziałam, że nie chcemy robić problemu, ale się zastanowię
-I co zamierzasz?
-Nie wiem jak do tego podejdą. Najpierw im go przedstawię, a potem zobaczymy
-A wiesz, że przyjeżdżają już dzisiaj?
-Co? A nie jutro
-Spójrz w kalendarz
-No pięknie! O której będą?
-O 18
-I co ja mam teraz zrobić?
-Zadzwoń do niego i mu o tym powiedz. Niech przyjdzie, porozmawiajcie w czwórkę tutaj, my nie będziemy Wam przeszkadzać
-To chyba najlepsze rozwiązanie
Zjadłam szybko śniadanie i poszłam do swojego pokoju, który aktualnie tutaj zajmuję. Musiałam się w cos na wieczór ubrać. Ale w co? Z tym był największy problem. Nigdy nie byłam elegantem, nie lubiłam sukienek i wysokich szpilek, ale w końcu musiałam jakoś wyglądać przed rodzicami i przede wszystkim przed nim. Najpierw jednak wypadałoby zadzwonić
-Halo, Robert?
-Tak kochanie?
-Będziesz u mnie o 19? Chcę Cię poznać z moimi rodzicami
-No dobrze
-To pa
-Pa
Czas płynął szybko i za nim się spostrzegłam była 17. Zaczęłam się przygotowywać najpierw do spotkanie z rodzicami, a potem też z Robertem. Ubrałam różowe, neonowe rurki i do tego białą, gładką bluzkę, a na to kamizelkę jeansową.  Zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Jak zawsze punktualnie rodzice byli u Edyty
-Babcccia!- krzyczał Marcel
-No chodź, przywiozłam Ci prezenty z Polski
Marcel uradowany zabawkami poszedł do swojego pokoju je rozpakowywać. Ja tylko się śmiałam sama nie wiedząc z czego
-Mamuś, tatuś!- przytuliłam ich
-Moja córeczka
-Hahaha nie widzieliśmy się jakiś tydzień, a ja tak przeżywam. No lepiej idźcie się przywitać z Edytą- i poszli
Musiałam im wreszcie o nim powiedzieć. Jaka ich czeka wizyta. Nie byłam pewna czy dobrze postąpiłam dając im to niespodziankę akurat na chwilę po ich przyjeździe. A co jeśli go nie zaakceptują? A co jeśli będą w nim widzieć po prostu piłkarza, nie człowieka? Co wtedy będzie? Ja już sama nie wiem co chcę z sobą robić. Nie chcę tak szybko iść do przodu. Zaraz mi on wywali coś z mieszkaniem tutaj, a ja szczerze nie mam na to ochoty!
-Mamo, tato musimy porozmawiać
-Tak, słuchamy Cię
-Chciałabym o 19 przedstawić Wam mojego chłopaka
No cóż, trochę się zdziwili na tą wieść
-To jakiś Niemiec?
-Nie, nie, Polak. A czy to ma jakieś znaczenie?
-Nie. No dobrze, poczekamy chociaż mieliśmy inne plany
Wybiła 19, a potem 19:10 i go jeszcze nie było…..


Jak dla mnie ten rozdział to beznadzieja ;/;/

sobota, 17 sierpnia 2013

Mów szep­tem, jeśli mówisz o miłości.

W Dortmundzie nastał nowy poranek. Amelka oczywiście niewyspana zwlekła się z łóżka, ubrała się w to co miała pod ręką, ogarnęła się i poszła na śniadanie. Zamierzała zrobić je dla całej rodzinki, no ale niezastąpiona Edyta ją wyprzedziła
-Hej siostra, już nie śpisz?- zapytała Edyta
-Nie
-Bo jakoś po Twoich nocnych uśmiechasz wyglądasz całkiem ok.
-Mówiłam, że to u mnie norma, nie znasz mnie?
-Tak, znam Cię doskonale i wiem, że w środku nocy budzisz się raz na 5 lat, a tym bardziej wyglądasz na normalną. Co Ty naprawdę robiłaś?
-No nic przecież
-Dobra nie mieszkam się, jesteś dorosła
Marcel z tatą także wkroczyli do kuchni i przerwali nam poranną pogawędkę. Zaczęliśmy jeść smaczne śniadanie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi
-To ja otworzę- powiedziała pani domu
Nie spodziewałam się nikogo o tej porze. Przynajmniej tak zawsze było w naszym domu odwiedziny wieczorami, rzadko kiedy rano
-Amelia, ktoś co Ciebie
I zamurowało mnie. Szok to mało spodziewane. Ja tu spokojnie jem musli z mlekiem, a przede mną staję on- ten, który wyrywa mnie w nocy z domu i po jednym dniu znajomości proponuje związek. Czego on jeszcze chce? Ma mój numer i raczy bezczelnie przychodzić do domu, w którym jest moja siostra? To ja się tak starałam, by udowodnić jej, że żyję normalnie, a jak nie Marcel to on.
-Tak Robert? Po co tutaj przyszedłeś?
-Musimy porozmawiać
-No to mów, czekam
-Wolałbym na razie na osobności
-Jasne, my wychodzimy- i cała trzyosobowa rodzinka wyszła z kuchni chociaż liczyłam, że zostaną, bo bała się być sama tylko z nim
-Teraz słucham
-Nie sądzisz, że tak nie może być?
-Co nie może być?
-No to, że się ukrywamy
-Robert, jesteśmy ze sobą od tej nocy, nikt nas jeszcze nie widział, a Ty mi zarzucasz jakieś ukrywanie się?
-Ameluś, ja tylko…..
-Nie mów do mnie Ameluś!
-No dobrze. Ja tylko chcę, aby nasz związek dobrze się rozwijał
-Co sugerujesz?
-Dzisiaj odwiedza mnie moja mama. Co powiesz na to, aby Ci ją przedstawił
-Już. Ja sądzę, że to za szybko idzie
-A ja, że za wolno
-A nie lepiej się poznać bliżej. Może najpierw pochodzimy na kawę, pochodzimy po parku, porozmawiamy, a potem zdecydujemy, czy to ma sens. Musi minąć jakiś czas zanim stwierdzimy, że do siebie pasujemy
-No w sumie masz rację
-Ale z drugiej strony too….
-To co?
-A Twoja mama będzie sama?
-No tak
-W sumie skoro już trzy osoby z mojej rodziny Cię poznały to w końcu nie powinno być źle, jeśli ja poznam jedną z Twojej
-To zgadzasz się?
-Ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Takim, że wyjaśnisz mojej siostrze, że jesteśmy razem i co było przyczyną tego, że mnie dzisiaj w nocy przyłapała śmiejącą się
-Nie ma sprawy
Po naszej rozmowie Robert w kilka minut wyjaśnił Edycie wszystko co mu kazałam. Siostra nie przejęła się tym, że mnie w nocy nie było przez kilka godzin. Jest to do niej niepodobne, bo jest strasznie opiekuńcza. Cóż, może wreszcie zrozumiała, że jestem dorosła. Robert zaprosił mnie do siebie na 18. Nie wiedziałam w co się ubrać, bo gdyby to było normalnie spotkanie wybór nie był by trudny- wygodne ubrania. Jednak skoro miałam poznać jego mamę musiałam jakoś wygląda. W telewizji słyszałam, że uczy w-fu dlatego raczej nie oczekiwała ode mnie sukni wieczorowej, szpilek i czerwonych ust. Wydawało mi się, że jest kobietą na luzie, wysportowaną, ale też matką- która chce dla swojego syna jak najlepiej. Tego wieczoru postawiłam na miętowe spodnie, ale żeby było elegancko koszulę w kratę o tym samym kolorze, a pod nią białą, gładką bluzkę. Ubrałam beżowe balerinki i włosy rozpuściłam. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam. Kiedy szłam i zbliżałam się metrami do domu Roberta moje serce zaczęło bardziej walić. Denerwowałam się chociaż jeszcze gdy byłam w domu nie odczuwałam żadnego strachu, żadnego przejęcia się tym. I stało się. Doszłam do drzwi. Zadzwoniłam
-No cześć piękna, wchodź
- Hej
Weszłam do jego domu, a raczej willi, szłam tam gdzie prowadziły mnie oczy i on. W salonie siedziała jego matka. Tak jak myślałam- zwykła kobieta w średnim wieku z wielkim uśmiechem na twarzy
„To dobrze zwiastuje”- pomyślałam
-Mamo, to moja dziewczyna, miłość mojego życia, Amelia- podałam rękę jego mamie
-Amelia, miło mi
-Iwona, mama Roberta jak wiesz, również miło mi Cię poznać
Siedziałam, jadłam, piłam i rozmawiałam z mamą Roberta. Okazało się, że to naprawdę sympatyczna kobieta. Wesoła, mówi o ciekawych rzeczach i przede wszystkim zawsze uśmiechnięta. Troszczy się o syna. Gdy wyszedł opowiadała o tym jak chciała na początku jego kariery spełnić jego marzenia. Teraz chociaż mieszka tak daleko od niej i za nim tęskni to wie, że skoro on jest szczęśliwy to ona też. Miło się rozmawiało z nią i oczywiście z Robertem też. Za nim się obejrzałam była już 1 w nocy. Pożegnałam się i wyszłam. Trochę trudności sprawił mi powrót do domu, bo nie znałam jeszcze Dortmundu, a tym bardziej drogi do  domu Roberta, bo usadowił się na jakimś odludziu. W końcu doszłam
-Jak tam u teściowej?
-Jejku, Wam coś powiedzieć to…
-A miła jest przynajmniej? Taka jak moja teściowa?- zaśmiał się mój szwagier
-Bardzo fajna i miła
- Rodzinka nam się powiększa
-Co, w ciąży jesteś?- zapytałam Edyty
-Nie, chodzi o Ciebie
-Nie, ja nie jestem
-Mówię o Robercie
- Przestań i przypominam, że to na razie jest pani Iwona, a nie teściowa. Jesteście zdecydowanie za szybcy!!!

Witajcie J Nie pisałam tak długo, bo byłam na wakacjach, a potem szczerze mówiąc zapomniałam o tym blogu. Nie miałam weny twórczej……. I tak na początku? Coś chyba nie tak. Ale jak wzięłam się za pisanie tego rozdziału to tak nagle dostałam natchnienia i wymyślę co dalej J Pozdrawiam.