~ Rozdział 6
Kazał mi spojrzeć za siebie
A za mną kto stał? Anna Stachurska we własnej osobie.
Była dziewczyna Roberta, teraz dietetyczka, która robi karierę w Polsce, ale to podobno bardziej szanowana jest w Niemczech. Była z Robertem dwa lata, a potem? Miłość prysnęła?
Głośno zaczęło się robić o niej na Euro, szybko potem założyła bloga i teraz to nim żyje. Zdrową żywnością i tymi innymi rzeczami, na których nigdy w życiu się nie znałam.
- O kogo ja tu widzę. Robert, a to kto? Koleżanka, kuzynka, o której nigdy nie wiedziałam i jej nie poznałam?
-Nie, to moja dziewczyna
-Jak to Twoja dziewczyna? Twoja dziewczyna ma na imię Ania i jest dwa razy bardziej wysportowana i ładniejsza od.... tego czegoś
-Nie obrażaj jej, okej, chodź Amelka, idziemy
Nie odezwałam się wcale podczas tej rozmowy, nie miałam ochoty wkręcać się w tą dyskusję
-Przepraszam za nią, ale jak widać jeszcze nie pogodziła się, że nie jest już moją dziewczyną
-Kiedy się ze sobą rozstaliście?
-Ponad 3 miesiące temu
-Rozumiem
Szliśmy do pobliskiej kawiarni. Niby się cieszyłam, ale jednak nadal w głowie miałam Anię. "Dwa razy bardziej wysportowana"? ładniejsza? Co to w ogóle ma znaczyć? Nigdy do niej nic nie miałam, bo w mediach wyglądała na bardzo poukładaną i miłą osobę, jednak pozory potrafią mylić. Jak widać.
-To zamawiamy kawę i ciacho?- zapyta Robert. Z uśmiechem. Chyba zapomniał o tym spotkaniu
-Jasne- uśmiechnęłam się
Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się, to co trwało kilka minut nie przeszkodziło nam w spędzaniu wspólnie czasu. On zapłacił, chociaż muszę przyznać, że nie lubię, gdy ktoś za mnie to robi. Odprowadził mnie do domu, pożegnał się i poszedł.
Resztę dnia spędzałam praktycznie nic nie robiąc. Siedziałam, chodziłam, przygotowałam kolację i nic. Około 21 zadzwonił do mnie Robert.
-Halo- odebrałam
-Amelka, jest pilna sprawa, musisz przyjść do mnie
-Gdzie? Nie znam adresu
-Napiszę smsa z adresem
-Okej, czekam
O co wtedy chodziło?"Pilna sprawa"- pierwszy raz usłyszałam to od niego
Sms doszedł po kilkunastu sekundach.
Byłam na miejscu w 10 min samochodem. Nie jest aż tak daleko. Myślałam, że piłkarze mieszkają gdzieś, gdzie reszta mieszkańców miasta nie zna takich miejsc. Cóż, myliłam się.
-Co się stało?- wparowałam bez zastanowienia
-Okradziono mnie
-Jak to? Kto to mógłby być
-Ania
-Jak to Ania? Ania Stachurska?
-Tak właśnie ona
-Dlaczego tak sądzisz? Jest jaka jest, ale ona?
-Była jedyną osobą, która miała klucze do tego domu, widać, że okradziono mnie tak szybko, tak łatwo
-Jak to miała Twoje klucze? Robert, nie jesteście ze sobą od kilku miesięcy, a ona nadal ma Twoje klucze?
-Zapomniałem o tym kompletnie, wydawała mi się osobą uczciwą, dlatego nie miałem obaw, że coś jednak w niej pryśnie
*pozory mylą*- pomyślałam znowu
-W ogóle dlaczego się rozstaliście?
-Ja jej nie kochałem. Kiedyś była taką skromną, zwykłą dziewczyną, taką właśnie, której potrzebowałem, z którą będę mógł chodzić po zwykłym centrum handlowym. W Dortmundzie strasznie się zmieniła. Zaczęła brać przykład z Niemek, partnerek moich kolegów, kupowała buty warte 1000 zł, ubrania oryginalne, o butach i biżuterii nie wspominając. Męczyłem się z nią. A ona chciała się zemścić i właśnie dzisiaj tego dokonała....
-A może to moja wina? Za szybko to chyba poszło. Powinniśmy się lepiej poznać, więcej ze sobą rozmawiać, a nie tak wszystko na raz
- O czym Ty mówisz? Przecież to nie Twoja wina, spokojnie kochanie....
-Nie, bo to tylko Ty na tym cierpisz. Przeze mnie
-Nie mów tak
-Ale tak jest!- teraz krzyknęłam, wściekłam się. Może musimy na chwilę przerwać spotykanie się ze sobą. Ja to przemyślę i Ty to przemyślisz. Odpoczniemy od siebie, zastanowimy się, czy jest...... czy jest dalej sens w to brnąć
-W co? Ja jestem pewien. Jak nigdy. I Ty chyba też? Czy nie?
-To skomplikowane, Robert, proszę Cię. Lepiej zadzwoń na policję, albo zrób coś z tym, tak być nie może
-Zadzwonię rano, a teraz...
-Teraz na mnie czas
-Ale proszę napisz smsa, odzywaj się do mnie
-Na razie musimy przystopować z tym wszystkim
-Ile to wszystko będzie trwać?
-Tydzień, może dwa
***
I poszłam. Nie uśmiechało mi się to, ale wiem, że to moja wina. Gdybym jej nie spotkała, pff, gdyby to ona mnie nie spotkała, jestem pewna, że do niczego by nie doszło. Obyłoby się bez kradzieży. A nawet nie wiem co ukradła, jestem w jakimś dołku, z którego muszę się szybko wygrzebać.
Bez słowa poszłam do swojego pokoju. Było już późno, prawie północ, ogarnęłam się i ułożyłam do snu. Nie mogłam zasnąć tej nocy, szczególnie, dlatego, że księżyc jasno świecił, a ja w niego patrzyłam i intensywnie myślałam......
****************************************************************
Ja serio nie wiem, co robię, bo to co napisałam miało się dawno pojawić, a nawet bardzo dawno. Nie wiem czym jest to spowodowane, może tym, że w maju i czerwcu miałam dużo kartkówek, sprawdzianów. Na brak motywacji nie zwalę, bo Wasze komentarze podniosły mnie na duchu i za nie bardzo dziękuję :) Muszę coś zrobić z tym blogiem. Publikuję ten rozdział bez ładu i składu- lepszego nie mogłam wymyślić
czytasz = komentujesz! :)
To motywacja!!!
Opowiadanie o Robercie Lewandowskim
~piłka nożna i miłość jak z powieści- nie zawsze
czwartek, 10 lipca 2014
piątek, 2 maja 2014
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
~Rozdział 5
Wybiła 19:15 i był on. W jeansach, zwykłym, codziennym
swetrze i butach swojej ulubionej firmy- Nike. Otworzyłam drzwi posłusznie, bo
tak mi kazała Edyta i nie zamieniłam z nim już słowa. Wszedł do salonu, w którym
siedziała cała moja rodzina. Siostra ze szwagrem, mały siostrzeniec i ONI- moi
rodzice. Nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam czy zacząć mówić tak jak w
filmie te beznadziejne tekściki „mamo, tato poznajcie mojego chłopaka” czy
wymyślić coś lepszego, nowego. Ale na to nie było już czasu. On sam zaczął.
Ulga i strach jednocześnie
-Dzień dobry, mam na imię Robert
Tego się już chyba nie spodziewali. Byli pewnie mile
zaskoczeni tym, że Robert nie przedstawił się „Dzień dobry, nazywam się Robert
Lewandowski i jestem piłkarzem Borussi
Dortmund” . Powiedział to najzwyczajniej na świecie, jak zwykły chłopak, który
chce poznać rodziców swojej córki.
-Dzień dobry, miło nam Cię poznać
I nikt nie myślał o tym, że Robert jest piłkarzem, albo
jakimś celebrytą. W normalnej rodzinnej atmosferze zjedliśmy kolację.
Oczywiście, że czasami wspominaliśmy o piłce z racji tego, że nasza rodzina
kocha sport, piłkę nożną też, ale to były rozmowy na poziomie „kto wygra
tegoroczną Ligę Mistrzów” nie „ile Ci w tym Dortmundzie płacą?” czy „Co
zamierzasz dalej robić”.
-Miło było państwa poznać
-Nam Ciebie również
-Do widzenia państwu- pożegnał się również ze mną
-No muszę powiedzieć, że fajny ten Twój chłopak, taki
normalny…- z minutę po wyjściu Roberta odezwała się mama na jego temat
-Zawsze miałam dobry gust haha
Nie wiedziałam co ze sobą robić. Być dumna? Z niego.
Szczęśliwa? Ze swojego szczęścia. Zdziwiona? Z postawy swoich rodziców. Ale być
też szczęśliwa……
***********
Położyłam się spać chwile przed północą, leżałam z 5 minut i
zadzwonił do mnie telefon
-Dobry wieczór, śpisz?- to był Robert
-A czy jakbym spałam, to odebrałabym telefon?
-Nie
-Hahhaa, no właśnie. Po co dzwonisz?
-Żeby powiedzieć Ci
dobranoc- awwwww, odpływam w duszy i sercu
-Miło
-Dobranoc kochanie, do jutra
-do jutra, dobranoc
-A i jeszcze jedno
-Co?
-Masz czas jutro o 13?
-Jasne
- To bądź w domu, przyjdę po Ciebie
-Dobranoc- odłożyłam telefon
Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień. Obecnie jest idealnie.
On, akceptacja wszystkich wkoło, szczęśliwa ja i mam nadzieję, że on. Spacerki,
spotkania, kolacje. Niedawno nie pomyślałabym, że to możliwe. A z natury jestem
optymistką. Jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że nic tego nie zniszczy
******
Obudziłam się o 10, ogarnęłam, zjadłam śniadanie i czekałam
na Roberta. Przyszedł punktualnie o
12:00. Chyba te lata mieszkania w Niemczech to w nim wykształciły
-Gotowa?
-Na co?
-Na randkę- uśmiechnął się
- Hahaha, jasne- śmiać mi się chciało, nie wiem dlaczego
I wyszliśmy tak bez słowa. Najpierw zaprowadził mnie do nieznanej
restauracji. Jak weszłam to stwierdziłam, że chyba jakiejś wykwintnej.
Zamówiliśmy obiad z… czerwonym winem. On uparł się by płacić. Ja nie cierpię,
jeśli chcę za siebie zapłacić, a ktoś mi nie pozwala.
-Dlaczego mi to robisz?- zapytałam po wyjściu
-Co robię?!
-No płacisz za mnie za każdym razem
- A może Ty będziesz za mnie płacić, co? – zaśmiał się
- dlaczego nie?
- no weź, proszę
Ta nasza rozmowa przypominała rozmowę 16- Latków, nie dwóch
dorosłych osób
Poszliśmy do parku.
Uśmiechnięci, zadowoleni, szczęśliwi. Po chwili uśmiech z jego twarzy zniknął.
Zapytałam się o co mu chodzi, dlaczego jego samopoczucie w jednej chwili się
tak zmieniło, a on……..
Kazał mi się odwrócić
i spojrzeć za siebie
Zdecydowałam się wrócić do pisania, ale nie wiem czy mam
jeszcze tutaj jakichś czytelników, dlatego: czytasz= komentujesz
Jeśli nie będzie tutaj co najmniej 2-3 komentarzy to moje pisanie
nie będzie miało sensu i zrywam z tym. Przynajmniej z tym opowiadaniem.
Pozdrawiam, Ada
czwartek, 1 maja 2014
środa, 21 sierpnia 2013
Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu.
Szłam ulicą Dortmundu, bo obiecałam mojej siostrze, że
zrobię zakupy na śniadanie. Będąc w jednym ze sklepów zauważyłam znajomą twarz.
Od razu się do mnie uśmiechnęła i podeszła bliżej
-Witaj Amelio!- byłam to mama Roberta, pani Iwona
-Dzień dobry
-Przepraszam, że pytam, ale chcę wiedzieć, czy Twoi rodzice
wiedzą coś o Was
-Nie, jeszcze nie
-Ale jak to? Rodzina nie powinna mieć przed sobą tajemnic
-Wiem, ale jeszcze im nie powiedziałam, bo to się dzieje tak
szybko. Dopiero co przyjechałam do Dortmundu. Zdecydowali się , że przyjadę do
Dortmundu na święta, więc wtedy zamierzam im przedstawić Roberta
-W takim razie może zaproszę Was wszystkich na wigilię?
Tutaj, w Niemczech się czegoś takiego nie obchodzi, ale jesteśmy polską
rodziną, prawda?
-Tak, jasne, ale nie chcę, aby moja rodzina robiła pani i
Robertowi jakiś problem
-To żaden problem, naprawdę
-Zastanowię się, ja już muszę iść, do widzenia
-Do widzenia
I poszłam z zakupami. Zastanawiam się dlaczego oni są tacy
szybcy. Czy może ja jestem taka wolna? Świat się zmienia, ludzie ledwo się
znają, a już ze sobą mieszkają. Ja do takich nie należę. Wolę robić malutki
kroczki do przodu. Sama nie wiem dlaczego już zgodziłam się z nim być. Mogłam
go najpierw lepiej poznać, a tak co o nim wiem? No właśnie, nie za dużo.
-Heej, już jestem
-Świętnie, dziękuję. Jesteś już wolno- powiedziała Edyta
-To ja może Ci pomogę?
-Nie, nie trzeba. Już mi pomogłaś
-Edyta, muszę z Tobą porozmawiać
-Tak?
-Napotkałam po drodze mamę Roberta
-I….. jak tam teściowa?
-Wal się! Właśnie jak? Zaprosiła nas na wigilię
-Rodzinna wigilia? Nie za szybko?
-A więc nie jestem jedyna. Tak somo mi się wydaje, że to
wszystko jest za szybkie. Ledwo co go znam, a już mamy spędzam wspólnie święta
-I co zgodziłaś się?
-Powiedziałam, że nie chcemy robić problemu, ale się
zastanowię
-I co zamierzasz?
-Nie wiem jak do tego podejdą. Najpierw im go przedstawię, a
potem zobaczymy
-A wiesz, że przyjeżdżają już dzisiaj?
-Co? A nie jutro
-Spójrz w kalendarz
-No pięknie! O której będą?
-O 18
-I co ja mam teraz zrobić?
-Zadzwoń do niego i mu o tym powiedz. Niech przyjdzie,
porozmawiajcie w czwórkę tutaj, my nie będziemy Wam przeszkadzać
-To chyba najlepsze rozwiązanie
Zjadłam szybko śniadanie i poszłam do swojego pokoju, który
aktualnie tutaj zajmuję. Musiałam się w cos na wieczór ubrać. Ale w co? Z tym
był największy problem. Nigdy nie byłam elegantem, nie lubiłam sukienek i
wysokich szpilek, ale w końcu musiałam jakoś wyglądać przed rodzicami i przede
wszystkim przed nim. Najpierw jednak wypadałoby zadzwonić
-Halo, Robert?
-Tak kochanie?
-Będziesz u mnie o 19? Chcę Cię poznać z moimi rodzicami
-No dobrze
-To pa
-Pa
Czas płynął szybko i za nim się spostrzegłam była 17.
Zaczęłam się przygotowywać najpierw do spotkanie z rodzicami, a potem też z
Robertem. Ubrałam różowe, neonowe rurki i do tego białą, gładką bluzkę, a na to
kamizelkę jeansową. Zrobiłam lekki makijaż
i byłam gotowa. Jak zawsze punktualnie rodzice byli u Edyty
-Babcccia!- krzyczał Marcel
-No chodź, przywiozłam Ci prezenty z Polski
Marcel uradowany zabawkami poszedł do swojego pokoju je
rozpakowywać. Ja tylko się śmiałam sama nie wiedząc z czego
-Mamuś, tatuś!- przytuliłam ich
-Moja córeczka
-Hahaha nie widzieliśmy się jakiś tydzień, a ja tak przeżywam.
No lepiej idźcie się przywitać z Edytą- i poszli
Musiałam im wreszcie o nim powiedzieć. Jaka ich czeka
wizyta. Nie byłam pewna czy dobrze postąpiłam dając im to niespodziankę akurat
na chwilę po ich przyjeździe. A co jeśli go nie zaakceptują? A co jeśli będą w
nim widzieć po prostu piłkarza, nie człowieka? Co wtedy będzie? Ja już sama nie
wiem co chcę z sobą robić. Nie chcę tak szybko iść do przodu. Zaraz mi on
wywali coś z mieszkaniem tutaj, a ja szczerze nie mam na to ochoty!
-Mamo, tato musimy porozmawiać
-Tak, słuchamy Cię
-Chciałabym o 19 przedstawić Wam mojego chłopaka
No cóż, trochę się zdziwili na tą wieść
-To jakiś Niemiec?
-Nie, nie, Polak. A czy to ma jakieś znaczenie?
-Nie. No dobrze, poczekamy chociaż mieliśmy inne plany
Wybiła 19, a potem 19:10 i go jeszcze nie było…..
Jak dla mnie ten rozdział to beznadzieja ;/;/
sobota, 17 sierpnia 2013
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.
W Dortmundzie nastał nowy poranek. Amelka oczywiście
niewyspana zwlekła się z łóżka, ubrała się w to co miała pod ręką, ogarnęła się
i poszła na śniadanie. Zamierzała zrobić je dla całej rodzinki, no ale niezastąpiona
Edyta ją wyprzedziła
-Hej siostra, już nie śpisz?- zapytała Edyta
-Nie
-Bo jakoś po Twoich nocnych uśmiechasz wyglądasz całkiem ok.
-Mówiłam, że to u mnie norma, nie znasz mnie?
-Tak, znam Cię doskonale i wiem, że w środku nocy budzisz
się raz na 5 lat, a tym bardziej wyglądasz na normalną. Co Ty naprawdę robiłaś?
-No nic przecież
-Dobra nie mieszkam się, jesteś dorosła
Marcel z tatą także wkroczyli do kuchni i przerwali nam
poranną pogawędkę. Zaczęliśmy jeść smaczne śniadanie, gdy nagle usłyszałam
dzwonek do drzwi
-To ja otworzę- powiedziała pani domu
Nie spodziewałam się nikogo o tej porze. Przynajmniej tak
zawsze było w naszym domu odwiedziny wieczorami, rzadko kiedy rano
-Amelia, ktoś co Ciebie
I zamurowało mnie. Szok to mało spodziewane. Ja tu spokojnie
jem musli z mlekiem, a przede mną staję on- ten, który wyrywa mnie w nocy z
domu i po jednym dniu znajomości proponuje związek. Czego on jeszcze chce? Ma
mój numer i raczy bezczelnie przychodzić do domu, w którym jest moja siostra?
To ja się tak starałam, by udowodnić jej, że żyję normalnie, a jak nie Marcel
to on.
-Tak Robert? Po co tutaj przyszedłeś?
-Musimy porozmawiać
-No to mów, czekam
-Wolałbym na razie na osobności
-Jasne, my wychodzimy- i cała trzyosobowa rodzinka wyszła z
kuchni chociaż liczyłam, że zostaną, bo bała się być sama tylko z nim
-Teraz słucham
-Nie sądzisz, że tak nie może być?
-Co nie może być?
-No to, że się ukrywamy
-Robert, jesteśmy ze sobą od tej nocy, nikt nas jeszcze nie
widział, a Ty mi zarzucasz jakieś ukrywanie się?
-Ameluś, ja tylko…..
-Nie mów do mnie Ameluś!
-No dobrze. Ja tylko chcę, aby nasz związek dobrze się
rozwijał
-Co sugerujesz?
-Dzisiaj odwiedza mnie moja mama. Co powiesz na to, aby Ci
ją przedstawił
-Już. Ja sądzę, że to za szybko idzie
-A ja, że za wolno
-A nie lepiej się poznać bliżej. Może najpierw pochodzimy na
kawę, pochodzimy po parku, porozmawiamy, a potem zdecydujemy, czy to ma sens.
Musi minąć jakiś czas zanim stwierdzimy, że do siebie pasujemy
-No w sumie masz rację
-Ale z drugiej strony too….
-To co?
-A Twoja mama będzie sama?
-No tak
-W sumie skoro już trzy osoby z mojej rodziny Cię poznały to
w końcu nie powinno być źle, jeśli ja poznam jedną z Twojej
-To zgadzasz się?
-Ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Takim, że wyjaśnisz mojej siostrze, że jesteśmy razem i co
było przyczyną tego, że mnie dzisiaj w nocy przyłapała śmiejącą się
-Nie ma sprawy
Po naszej rozmowie Robert w kilka minut wyjaśnił Edycie
wszystko co mu kazałam. Siostra nie przejęła się tym, że mnie w nocy nie było
przez kilka godzin. Jest to do niej niepodobne, bo jest strasznie opiekuńcza.
Cóż, może wreszcie zrozumiała, że jestem dorosła. Robert zaprosił mnie do
siebie na 18. Nie wiedziałam w co się ubrać, bo gdyby to było normalnie
spotkanie wybór nie był by trudny- wygodne ubrania. Jednak skoro miałam poznać
jego mamę musiałam jakoś wygląda. W telewizji słyszałam, że uczy w-fu dlatego
raczej nie oczekiwała ode mnie sukni wieczorowej, szpilek i czerwonych ust.
Wydawało mi się, że jest kobietą na luzie, wysportowaną, ale też matką- która chce
dla swojego syna jak najlepiej. Tego wieczoru postawiłam na miętowe spodnie,
ale żeby było elegancko koszulę w kratę o tym samym kolorze, a pod nią białą,
gładką bluzkę. Ubrałam beżowe balerinki i włosy rozpuściłam. Zrobiłam lekki
makijaż i wyszłam. Kiedy szłam i zbliżałam się metrami do domu Roberta moje
serce zaczęło bardziej walić. Denerwowałam się chociaż jeszcze gdy byłam w domu
nie odczuwałam żadnego strachu, żadnego przejęcia się tym. I stało się. Doszłam
do drzwi. Zadzwoniłam
-No cześć piękna, wchodź
- Hej
Weszłam do jego domu, a raczej willi, szłam tam gdzie
prowadziły mnie oczy i on. W salonie siedziała jego matka. Tak jak myślałam-
zwykła kobieta w średnim wieku z wielkim uśmiechem na twarzy
„To dobrze zwiastuje”- pomyślałam
-Mamo, to moja dziewczyna, miłość mojego życia, Amelia-
podałam rękę jego mamie
-Amelia, miło mi
-Iwona, mama Roberta jak wiesz, również miło mi Cię poznać
Siedziałam, jadłam, piłam i rozmawiałam z mamą Roberta.
Okazało się, że to naprawdę sympatyczna kobieta. Wesoła, mówi o ciekawych
rzeczach i przede wszystkim zawsze uśmiechnięta. Troszczy się o syna. Gdy
wyszedł opowiadała o tym jak chciała na początku jego kariery spełnić jego
marzenia. Teraz chociaż mieszka tak daleko od niej i za nim tęskni to wie, że
skoro on jest szczęśliwy to ona też. Miło się rozmawiało z nią i oczywiście z
Robertem też. Za nim się obejrzałam była już 1 w nocy. Pożegnałam się i
wyszłam. Trochę trudności sprawił mi powrót do domu, bo nie znałam jeszcze
Dortmundu, a tym bardziej drogi do domu
Roberta, bo usadowił się na jakimś odludziu. W końcu doszłam
-Jak tam u teściowej?
-Jejku, Wam coś powiedzieć to…
-A miła jest przynajmniej? Taka jak moja teściowa?- zaśmiał
się mój szwagier
-Bardzo fajna i miła
- Rodzinka nam się powiększa
-Co, w ciąży jesteś?- zapytałam Edyty
-Nie, chodzi o Ciebie
-Nie, ja nie jestem
-Mówię o Robercie
- Przestań i przypominam, że to
na razie jest pani Iwona, a nie teściowa. Jesteście zdecydowanie za szybcy!!!
Witajcie J
Nie pisałam tak długo, bo byłam na wakacjach, a potem szczerze mówiąc
zapomniałam o tym blogu. Nie miałam weny twórczej……. I tak na początku? Coś
chyba nie tak. Ale jak wzięłam się za pisanie tego rozdziału to tak nagle
dostałam natchnienia i wymyślę co dalej J
Pozdrawiam.
poniedziałek, 22 lipca 2013
Pierwszy pocałunek jak słońce - wschodząc rozpoczyna dzień, który nigdy nie będzie taki sam jak inne .
Ciemna noc, niebo zachmurzone, bez gwiazd. Druga w nocy,
ktoś dobija się do Amelki dzwoniąc już chyba czwarty raz
-Halo?- mówi już trochę zdenerwowana Amelka
-Przeszkodziłem?
-Nie, kurde jest druga w nocy. Jak mogłeś mi przeszkodzić
-Nie złość się tylko popatrz przez okno- w oknie ukazał się
nie kto inny jak sam Robert Lewandowski
-Co Ty tutaj robisz? Skąd znasz mój adres?
-Ja wiem wszystko, chodź.
-Oszalałeś? Jest druga w nocy, mam w środku nocy wychodzić
nie wiem dokąd?
-Ze mną jesteś bezpieczna
-Po co?
-Pójdziesz, a się przekonasz
Amelia wstała, ubrała się w byle jakie ciuchy, a nawet się
nie uczesała. Była zła, a jednocześnie szczęśliwa. Ubrała ciepłe, wysokie buty,
kurtkę, szal i wyszła na dwór
-To po co tutaj jestem?
-Aby zobaczyć Dortmund nocą
-Czy Ty jesteś normalny?
Spałam nie wiele ponad dwie godziny, wyszłam w mrozie -10 stopni po to,
aby zobaczyć miasto?
-No chodź
Robert i Amelka przechadzali się ulicami Dortmundu. Jak na
takie miasto nawet nocą było cicho. Raz na jakiś czas przejeżdżał samochód, ale
nic po za tym.
-Wiesz, przypomina mi to Poznań. Zawsze jak byłam mała do nocy zimą na krótko przed świętami
oglądałam oświetlone miasto, które aż zanika od ulic pełnych śniegu
-Znam to. Mieszkałem tam dwa lata, więc wiem
-Ale co to są dwa lata? Ja mieszkasz dwadzieścia i będę
jeszcze więcej
-Mam sentyment do Poznania i nigdy o tych dwóch latach nie
zapomnę. Czuję się jakbym tam mieszkał co najmniej pół swojego życia
-Ale już nie mieszkasz i nie będziesz
-A skąd wiesz?
-No, bo przecież jesteś wielką gwiazdą ligi niemieckiej.
Taki gwiazdor wróciłby do klubu z Polski?
-Widzisz mnie tylko takiego, jakiego opisują mnie media?
-Nie, po prostu mam dość tego, że media żyją z Twojej
kariery. Na świecie kataklizmy się dzieją, można by było temu jakoś zaradzić,
pomór, no ale dziennikarze oczywiście zajmą się czymś, na czym zarobią, a nie
stracą
-Pięknie wyglądasz jak się złościsz
-Weź przestać. Nawet uczesana nie jestem
-Dla mnie jesteś najpiękniejsze
I stało się. Ich pierwszy pocałunek . Usta Amelki i Roberta złączyły
się.
-Planowałeś to, czy chciałeś mnie uciszyć?
-To i to
-Mogłeś po prostu powiedzieć
-Przestań, nie udawaj, że Ci się nie podobało
-A ma to dla Ciebie jakieś znaczenie? Jakąś wartość?
-Największą
-O swojej narzeczonej już zapomniałeś?
-Ona mnie już nie obchodzi. Rzuciła, zdradziła to co mi po
niej?
-A ja jestem tylko dziewczynką na pocieszenie?
-Sądzisz, że mógłbym tak postąpić?
-Tak?
-Nie ufasz mi?- jego mina zbledła
-Przepraszam, nie o to chodzi. Po prostu trudno jest mi ufać
ludziom- taka już jestem
-To co mam zrobić, abyś mi zaufała
-To co wtedy, kiedy chciałeś mnie uciszyć
Kolejny raz pocałowali się. Tym razem bez żadnego
zaskoczenia, z pełną świadomością tego co robią. Na środku Dortmundu dwoje
Polaków zachłannie się całowało. Po udanym pocałunku Robert chwycił Amelię za
rękę i poszli dalej. Kiedy już nie było świateł, przejeżdżających samochodów stała
się kolejna nie zapowiedziana rzecz
-Kocham Cię- wyznał Robert, ale nie wiem czy Ty mnie też.
Jeśli nie to powiedz, nie będę Cię zmuszał
Amelka nic nie
odpowiedziała tylko zaczęła się lekko śmiać
-Będziesz ze mną?- zapytał się Lewandowski
-Obiecaj, że mnie nie zranisz
-Obiecuję
-Kocham Cię
Od tej nocy Amelia miała miano dziewczyny Roberta
Lewandowskiego. Dziewczyny już zajętej, takiej której serce już skradziono. Od
pierwszego spotkania minęło jakieś dwanaście godzin, a oni już są parą. Amelia
w drodze powrotnej trzymając Roberta za rękę zastanawiała się, czy to nie za
szybko, czy nie powinni się lepiej poznać, ale potem pomyślała, że prawdziwa miłość
nie zna granic i, że tak już musiało być. Zdała się na swoje serce. Ono
wiedziało najlepiej.
-Zobaczymy się jeszcze dzisiaj?
-Ale pod warunkiem, że już nigdy nie będziesz mnie
niespodziewanie budził w nocy
-Przepraszam, wydawało mi się, że to wieczór
-A zegarka w domu nie masz?
-No mam
Jest już prawie czwarta w nocy
-Przepraszam
-Nie szkodzi- Amelia weszła o domu i zaczęła się śmiać.
Musiała wchodzić po cichu, aby nikogo nie obudzić, a przede wszystkim Marcela.
Przebrała się ponownie w pidżamę i kiedy chciała wrócić do błogiego snu do
pokoju wparowała na pół śpiąca Edyta
-Amelia, co się dzieje, co to za hałasy i śmiechy?- Amelce
serce podskoczyło do gardła – wszystko mogło się wydać
-Poszłam się napić
-A z czego się śmiałaś o tej godzinie?
-A tak zachciało mi się śmiać
-O czwartej w nocy?
-No wiesz, że ja już taka jestem. Obudziłam kogoś oprócz
Ciebie?
-Na szczęście Marcel śpi
-Następnym razem postaram się być ciszej
-Dobrze, idź już spać, bo jak Cię rozbudzę to nie będziesz
mogła zasnąć, z resztą ja też
-To dobranoc
-Dobranoc
Położyłam się do łóżka myśląc, żeby tylko następnym razem
nie wychodzić w środku nocy o tej godzinie. Sprawiło by to problem nie tylko
mi, ale przede wszystkim Edycie, jeśli odkrywałaby, że nie ma mnie w łóżku,
zadzwoniłaby na policję. Policja przyjeżdża, a ja w nocy spaceruję z
Lewandowskim. Sensacja na pół Niemiec i Polski.
niedziela, 21 lipca 2013
Jestem gotowa uciec z domu i przejechać tysiąc kilometrów dla tego jednego, najcenniejszego skurczu mięśni twarzy.*
Amelka z Marcelem szli ciągle się śmiejąc z byle czego. To
był ich żywioł, a Amelka traktowała Marcela jak swojego młodszego brata, którym
się opiekuje. Uwielbiała spędzać z nim czas, nienawidziła rozłąk i bardzo
żałowała tego, że jej siostrzeniec mieszka daleko od jej miejsca zamieszkania.
Mimo chłodu i co raz bardziej padającego śniegu humoru im nie brakowało.
-Upsss, przepraszam, przypadkowo- powiedziała Amelka po
niemiecki
-Nie szkodzi
-Pani jest Polką?
-Tak, a skąd pan wie?
-Widzę, jak się jest tu w Niemczech to da się to odróżnić
-A pan przypadkiem nie jest byłym zawodnikiem Lecha?
-Tak, miło mi, Robert- podał dziewczynie rękę
-A ja Amelia
-To Twoje dziecko?
-Ojj zapomniałam, nie, to mój siostrzeniec, Marcel
-Ceść- mały podał również rękę
-Witaj Marcel
-Ciociu, a może pójdziemy z panem Robertem na herbatę?
-Jeśli pan Robert da się zaprosić
-To chyba ja powinienem was zaprosić w zamian za ta stłuczkę
-Ojj to moja wina- upierała się Amelka
-Nie, bo to ja byłem rozkojarzony
Tak mijało 20 minut. Dortmund, kawiarnia, a w niej Marcel
oraz Amelia z Robertem co raz to lepiej się dogadujący. Ona o szkole, rodzinie,
planach na przyszłość, on trochę o piłce, studiach. Z Amelią świetnie się
dogadywał. Czuł, że ona jest osobą, której może zaufać i wyznać o jego byłej
już miłości. Kiedy Marcel poszedł się bawić z innymi dziećmi stołem z piłkarzy
kami na drugim końcu kawiarni, on ni stąd ni z owąd powiedział jej to co się
stało. Dziewczyna zrozumiała go, pocieszyła i w głębi serca pomyślała, ile jego
narzeczona straciła raniąc go. A Robert? Nie był taki zachmurzony jak jeszcze
godzinę temu. Dzięki Amelii pojawił mu się uśmiech na twarzy. Był wobec niej
otwarty i szczery. Kiedy Marcel i Amelka ubierali kurtki, Robert wiedział, że
nie może urwać z nią kontaktu
-Dasz mi swój numer?
-Telefonu, czy domu?- zaśmiali się oboje
-Aż taki szybki nie jestem. Z resztą zapomniałem zapytać.
Mieszkasz w Dortmundzie?
-Nie, w Polsce, właśnie w Poznaniu, dlatego wiem, że grałeś
kiedyś w Lechu
-Nie interesuje Cię piłka?
Interesuje, ale na poziomie Lech i reprezentacja. Nic więcej
-To jak dasz ten numer?
-Jasne
I wymienili się numerami telefonu. Marcel i Amelia wracali
do domu. Co prawda było wcześnie, bo 16.30, a na dworze już robiło się ciemno.
Amelia kochała to. Cieszyły ją małe rzeczy. Wschód słońca wcześnie rano ,albo
mrok późnym rankiem, krótkie, szare dni, albo słoneczne i długie. Miała kiedyś
beztroskie życie. Tego jej dzisiaj brakowało. Doskonale pamiętała jak ze swoją
drugą siostrą, młodszą o dwa lata jesiennymi wieczorami oglądała telewizję,
jadła popcorn i piła herbatę z miodem. Dziś nie ma na to czasu. Ciągłe egzaminy
i mało życia prywatnego. Ona nawet miała mało przyjaciół. Może dlatego, że w
jej oczach mało kto wyglądał na osobę, której można ufać?
-Mamoo! Jesteśmy
-Chodźcie zrobię wam ciepłej herbaty
-Ale my już piliśmy herbatę z takim miłym panem, co ciocia z
nim gadała i się śmiała- Amelka tylko przymrużała oczy- Marcel się wygadał
-OOO, a co to za pan?
-Ten co gra w piłkę w telewizji i tata krzyczy, że tylko za
kasę potrafi grać w Niemczech
-Co?- Edyta wielkimi oczyma spojrzała na siostrę
-No co co?- rozmawiać nie można?
-Rozmawiałaś z wielką gwiazdą jednej z najlepszy lig na
świecie, a Ty tylko no co?
-I reprezentacji Polski- o tym nie zapominaj
-Nieważne
-I jak?
-Jak? Normalnie? Boże, Edyta zachowujesz się jak hot
faneczka. To są normalni ludzie, co z tego, że dobrze wykonują swoją pracę? No
sama mówisz, że za to im płacą
-No dobra, nie pytam
Na dzisiaj tyle, możecie się spodziewać kolejnego już jutro J
Subskrybuj:
Posty (Atom)