czwartek, 10 lipca 2014

Chcę stanąć do wyrównanej walki. Miłość kontra nienawiść.

 ~ Rozdział 6

Kazał mi spojrzeć za siebie
A za mną kto stał? Anna Stachurska we własnej osobie.
Była dziewczyna Roberta, teraz dietetyczka, która robi karierę w Polsce, ale to podobno bardziej szanowana jest w Niemczech. Była z Robertem dwa lata, a potem? Miłość prysnęła?
Głośno zaczęło się robić o niej na Euro, szybko potem założyła bloga i teraz to nim żyje. Zdrową żywnością i tymi innymi rzeczami, na których nigdy w życiu się nie znałam.


- O kogo ja tu widzę. Robert, a to kto? Koleżanka, kuzynka, o której nigdy nie wiedziałam i jej nie poznałam?
-Nie, to moja dziewczyna
-Jak to Twoja dziewczyna? Twoja dziewczyna ma na imię Ania i jest dwa razy bardziej wysportowana i ładniejsza od.... tego czegoś
-Nie obrażaj jej, okej, chodź Amelka, idziemy
Nie odezwałam się wcale podczas tej rozmowy, nie miałam ochoty wkręcać się w tą dyskusję
-Przepraszam za nią, ale jak widać jeszcze nie pogodziła się, że nie jest już moją dziewczyną
-Kiedy się ze sobą rozstaliście?
-Ponad 3 miesiące temu
-Rozumiem


Szliśmy do pobliskiej kawiarni. Niby się cieszyłam, ale jednak nadal w głowie miałam Anię. "Dwa razy bardziej wysportowana"? ładniejsza? Co to w ogóle ma znaczyć? Nigdy do niej nic nie miałam, bo w mediach wyglądała na bardzo poukładaną i miłą osobę, jednak pozory potrafią mylić. Jak widać.

-To zamawiamy kawę i ciacho?- zapyta Robert. Z uśmiechem. Chyba zapomniał o tym spotkaniu
-Jasne- uśmiechnęłam się

Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się, to co trwało kilka minut nie przeszkodziło nam w spędzaniu wspólnie czasu. On zapłacił, chociaż muszę przyznać, że nie lubię, gdy ktoś za mnie to robi. Odprowadził mnie do domu, pożegnał się i poszedł.
Resztę dnia spędzałam praktycznie nic nie robiąc. Siedziałam, chodziłam, przygotowałam kolację i nic. Około 21 zadzwonił do mnie Robert.


-Halo- odebrałam
-Amelka, jest pilna sprawa, musisz przyjść do mnie
-Gdzie? Nie znam adresu
-Napiszę smsa z adresem
-Okej, czekam
O co wtedy chodziło?"Pilna sprawa"- pierwszy raz usłyszałam to od niego
Sms doszedł po kilkunastu sekundach.
Byłam na miejscu w 10 min samochodem. Nie jest aż tak daleko. Myślałam, że piłkarze mieszkają gdzieś, gdzie reszta mieszkańców miasta nie zna takich miejsc. Cóż, myliłam się.
-Co się stało?- wparowałam bez zastanowienia
-Okradziono mnie
-Jak to? Kto to mógłby być
-Ania
-Jak to Ania? Ania Stachurska?
-Tak właśnie ona
-Dlaczego tak sądzisz? Jest jaka jest, ale ona?
-Była jedyną osobą, która miała klucze do tego domu, widać, że okradziono mnie tak szybko, tak łatwo
-Jak to miała Twoje klucze? Robert, nie jesteście ze sobą od kilku miesięcy, a ona nadal ma Twoje klucze?
-Zapomniałem o tym kompletnie, wydawała mi się osobą uczciwą, dlatego nie miałem obaw, że coś jednak w niej pryśnie
*pozory mylą*- pomyślałam znowu
-W ogóle dlaczego się rozstaliście?
-Ja jej nie kochałem. Kiedyś była taką skromną, zwykłą dziewczyną, taką właśnie, której potrzebowałem, z którą będę mógł chodzić po zwykłym centrum handlowym. W Dortmundzie strasznie się zmieniła. Zaczęła brać przykład z Niemek, partnerek moich kolegów, kupowała buty warte 1000 zł, ubrania oryginalne, o butach i biżuterii nie wspominając. Męczyłem się z nią. A ona chciała się zemścić i właśnie dzisiaj tego dokonała....
-A może to moja wina? Za szybko to chyba poszło. Powinniśmy się lepiej poznać, więcej ze sobą rozmawiać, a nie tak wszystko na raz
- O czym Ty mówisz? Przecież to nie Twoja wina, spokojnie kochanie....
-Nie, bo to tylko Ty na tym cierpisz. Przeze mnie
-Nie mów tak
-Ale tak jest!- teraz krzyknęłam, wściekłam się. Może musimy na chwilę przerwać spotykanie się ze sobą. Ja to przemyślę i Ty to przemyślisz. Odpoczniemy od siebie, zastanowimy się, czy jest...... czy jest dalej sens w to brnąć
-W co? Ja jestem pewien. Jak nigdy. I Ty chyba też? Czy nie?
-To skomplikowane, Robert, proszę Cię. Lepiej zadzwoń na policję, albo zrób coś z tym, tak być nie może
-Zadzwonię rano, a teraz...
-Teraz na mnie czas
-Ale proszę napisz smsa, odzywaj się do mnie
-Na razie musimy przystopować z tym wszystkim
-Ile to wszystko będzie trwać?
-Tydzień, może dwa
                 
                                                                 ***

I poszłam. Nie uśmiechało mi się to, ale wiem, że to moja wina. Gdybym jej nie spotkała, pff, gdyby to ona mnie nie spotkała, jestem pewna, że do niczego by nie doszło. Obyłoby się bez kradzieży. A nawet nie wiem co ukradła, jestem w jakimś dołku, z którego muszę się szybko wygrzebać.
Bez słowa poszłam do swojego pokoju. Było już późno, prawie północ, ogarnęłam się i ułożyłam do snu. Nie mogłam zasnąć tej nocy, szczególnie, dlatego, że księżyc jasno świecił, a ja w niego patrzyłam i intensywnie myślałam......





****************************************************************
Ja serio nie wiem, co robię, bo to co napisałam miało się dawno pojawić, a nawet bardzo dawno. Nie wiem czym jest to spowodowane, może tym, że w maju i czerwcu miałam dużo kartkówek, sprawdzianów. Na brak motywacji nie zwalę, bo Wasze komentarze podniosły mnie na duchu i za nie bardzo dziękuję :) Muszę coś zrobić z tym blogiem. Publikuję ten rozdział bez ładu i składu- lepszego nie mogłam wymyślić
czytasz = komentujesz! :)
To motywacja!!!




piątek, 2 maja 2014

Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie.



 ~Rozdział 5


Wybiła 19:15 i był on. W jeansach, zwykłym, codziennym swetrze i butach swojej ulubionej firmy- Nike. Otworzyłam drzwi posłusznie, bo tak mi kazała Edyta i nie zamieniłam z nim już słowa. Wszedł do salonu, w którym siedziała cała moja rodzina. Siostra ze szwagrem, mały siostrzeniec i ONI- moi rodzice. Nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam czy zacząć mówić tak jak w filmie te beznadziejne tekściki „mamo, tato poznajcie mojego chłopaka” czy wymyślić coś lepszego, nowego. Ale na to nie było już czasu. On sam zaczął. Ulga i strach jednocześnie

-Dzień dobry, mam na imię Robert
Tego się już chyba nie spodziewali. Byli pewnie mile zaskoczeni tym, że Robert nie przedstawił się „Dzień dobry, nazywam się Robert Lewandowski  i jestem piłkarzem Borussi Dortmund” . Powiedział to najzwyczajniej na świecie, jak zwykły chłopak, który chce poznać rodziców swojej córki.
-Dzień dobry, miło nam Cię poznać

I nikt nie myślał o tym, że Robert jest piłkarzem, albo jakimś celebrytą. W normalnej rodzinnej atmosferze zjedliśmy kolację. Oczywiście, że czasami wspominaliśmy o piłce z racji tego, że nasza rodzina kocha sport, piłkę nożną też, ale to były rozmowy na poziomie „kto wygra tegoroczną Ligę Mistrzów” nie „ile Ci w tym Dortmundzie płacą?” czy „Co zamierzasz dalej robić”.

-Miło było państwa poznać
-Nam Ciebie również
-Do widzenia państwu- pożegnał się również ze mną
-No muszę powiedzieć, że fajny ten Twój chłopak, taki normalny…- z minutę po wyjściu Roberta odezwała się mama na jego temat
-Zawsze miałam dobry gust haha
Nie wiedziałam co ze sobą robić. Być dumna? Z niego. Szczęśliwa? Ze swojego szczęścia. Zdziwiona? Z postawy swoich rodziców. Ale być też szczęśliwa……
                                                             ***********

Położyłam się spać chwile przed północą, leżałam z 5 minut i zadzwonił do mnie telefon
-Dobry wieczór, śpisz?- to był Robert
-A czy jakbym spałam, to odebrałabym telefon?
-Nie
-Hahhaa, no właśnie. Po co dzwonisz?
-Żeby powiedzieć  Ci dobranoc- awwwww, odpływam w duszy i sercu
-Miło
-Dobranoc kochanie, do jutra
-do jutra, dobranoc
-A i jeszcze jedno
-Co?
-Masz czas jutro o 13?
-Jasne
- To bądź w domu, przyjdę po Ciebie
-Dobranoc- odłożyłam telefon
Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień. Obecnie jest idealnie. On, akceptacja wszystkich wkoło, szczęśliwa ja i mam nadzieję, że on. Spacerki, spotkania, kolacje. Niedawno nie pomyślałabym, że to możliwe. A z natury jestem optymistką. Jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że nic tego nie zniszczy
                                                                           ******
Obudziłam się o 10, ogarnęłam, zjadłam śniadanie i czekałam na Roberta.  Przyszedł punktualnie o 12:00. Chyba te lata mieszkania w Niemczech to w nim wykształciły
-Gotowa?
-Na co?
-Na randkę- uśmiechnął się
- Hahaha, jasne- śmiać mi się chciało, nie wiem dlaczego
I wyszliśmy tak bez słowa. Najpierw zaprowadził mnie do nieznanej restauracji. Jak weszłam to stwierdziłam, że chyba jakiejś wykwintnej. Zamówiliśmy obiad z… czerwonym winem. On uparł się by płacić. Ja nie cierpię, jeśli chcę za siebie zapłacić, a ktoś mi nie pozwala.
-Dlaczego mi to robisz?- zapytałam po wyjściu
-Co robię?!
-No płacisz za mnie za każdym razem
- A może Ty będziesz za mnie płacić, co? – zaśmiał się
- dlaczego nie?
- no weź, proszę
                                                                  
Ta nasza rozmowa przypominała rozmowę 16- Latków, nie dwóch dorosłych osób
Poszliśmy  do parku. Uśmiechnięci, zadowoleni, szczęśliwi. Po chwili uśmiech z jego twarzy zniknął. Zapytałam się o co mu chodzi, dlaczego jego samopoczucie w jednej chwili się tak zmieniło, a on……..
Kazał mi się odwrócić  i spojrzeć za siebie

Zdecydowałam się wrócić do pisania, ale nie wiem czy mam jeszcze tutaj jakichś czytelników, dlatego: czytasz= komentujesz
Jeśli nie będzie tutaj co najmniej 2-3 komentarzy to moje pisanie nie będzie miało sensu i zrywam z tym. Przynajmniej z tym opowiadaniem. Pozdrawiam, Ada

czwartek, 1 maja 2014

Witajcie!
Mam  tylko jedno pytanie:
Czy jest ktoś, kto tutaj jeszcze zagląda i chce, żebym napisała coś więcej?
Pozdrawiam

środa, 21 sierpnia 2013

Naj­ważniej­sze jest, by gdzieś is­tniało to, czym się żyło: i zwycza­je, i święta rodzin­ne. I dom pełen wspom­nień. Naj­ważniej­sze jest, by żyć dla powrotu.

Szłam ulicą Dortmundu, bo obiecałam mojej siostrze, że zrobię zakupy na śniadanie. Będąc w jednym ze sklepów zauważyłam znajomą twarz. Od razu się do mnie uśmiechnęła i podeszła bliżej
-Witaj Amelio!- byłam to mama Roberta, pani Iwona
-Dzień dobry
-Przepraszam, że pytam, ale chcę wiedzieć, czy Twoi rodzice wiedzą coś o Was
-Nie, jeszcze nie
-Ale jak to? Rodzina nie powinna mieć przed sobą tajemnic
-Wiem, ale jeszcze im nie powiedziałam, bo to się dzieje tak szybko. Dopiero co przyjechałam do Dortmundu. Zdecydowali się , że przyjadę do Dortmundu na święta, więc wtedy zamierzam im przedstawić Roberta
-W takim razie może zaproszę Was wszystkich na wigilię? Tutaj, w Niemczech się czegoś takiego nie obchodzi, ale jesteśmy polską rodziną, prawda?
-Tak, jasne, ale nie chcę, aby moja rodzina robiła pani i Robertowi jakiś problem
-To żaden problem, naprawdę
-Zastanowię się, ja już muszę iść,  do widzenia
-Do widzenia
I poszłam z zakupami. Zastanawiam się dlaczego oni są tacy szybcy. Czy może ja jestem taka wolna? Świat się zmienia, ludzie ledwo się znają, a już ze sobą mieszkają. Ja do takich nie należę. Wolę robić malutki kroczki do przodu. Sama nie wiem dlaczego już zgodziłam się z nim być. Mogłam go najpierw lepiej poznać, a tak co o nim wiem? No właśnie, nie za dużo.
-Heej, już jestem
-Świętnie, dziękuję. Jesteś już wolno- powiedziała Edyta
-To ja może Ci pomogę?
-Nie, nie trzeba. Już mi pomogłaś
-Edyta, muszę z Tobą porozmawiać
-Tak?
-Napotkałam po drodze mamę Roberta
-I….. jak tam teściowa?
-Wal się! Właśnie jak? Zaprosiła nas na wigilię
-Rodzinna wigilia? Nie za szybko?
-A więc nie jestem jedyna. Tak somo mi się wydaje, że to wszystko jest za szybkie. Ledwo co go znam, a już mamy spędzam wspólnie święta
-I co zgodziłaś się?
-Powiedziałam, że nie chcemy robić problemu, ale się zastanowię
-I co zamierzasz?
-Nie wiem jak do tego podejdą. Najpierw im go przedstawię, a potem zobaczymy
-A wiesz, że przyjeżdżają już dzisiaj?
-Co? A nie jutro
-Spójrz w kalendarz
-No pięknie! O której będą?
-O 18
-I co ja mam teraz zrobić?
-Zadzwoń do niego i mu o tym powiedz. Niech przyjdzie, porozmawiajcie w czwórkę tutaj, my nie będziemy Wam przeszkadzać
-To chyba najlepsze rozwiązanie
Zjadłam szybko śniadanie i poszłam do swojego pokoju, który aktualnie tutaj zajmuję. Musiałam się w cos na wieczór ubrać. Ale w co? Z tym był największy problem. Nigdy nie byłam elegantem, nie lubiłam sukienek i wysokich szpilek, ale w końcu musiałam jakoś wyglądać przed rodzicami i przede wszystkim przed nim. Najpierw jednak wypadałoby zadzwonić
-Halo, Robert?
-Tak kochanie?
-Będziesz u mnie o 19? Chcę Cię poznać z moimi rodzicami
-No dobrze
-To pa
-Pa
Czas płynął szybko i za nim się spostrzegłam była 17. Zaczęłam się przygotowywać najpierw do spotkanie z rodzicami, a potem też z Robertem. Ubrałam różowe, neonowe rurki i do tego białą, gładką bluzkę, a na to kamizelkę jeansową.  Zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Jak zawsze punktualnie rodzice byli u Edyty
-Babcccia!- krzyczał Marcel
-No chodź, przywiozłam Ci prezenty z Polski
Marcel uradowany zabawkami poszedł do swojego pokoju je rozpakowywać. Ja tylko się śmiałam sama nie wiedząc z czego
-Mamuś, tatuś!- przytuliłam ich
-Moja córeczka
-Hahaha nie widzieliśmy się jakiś tydzień, a ja tak przeżywam. No lepiej idźcie się przywitać z Edytą- i poszli
Musiałam im wreszcie o nim powiedzieć. Jaka ich czeka wizyta. Nie byłam pewna czy dobrze postąpiłam dając im to niespodziankę akurat na chwilę po ich przyjeździe. A co jeśli go nie zaakceptują? A co jeśli będą w nim widzieć po prostu piłkarza, nie człowieka? Co wtedy będzie? Ja już sama nie wiem co chcę z sobą robić. Nie chcę tak szybko iść do przodu. Zaraz mi on wywali coś z mieszkaniem tutaj, a ja szczerze nie mam na to ochoty!
-Mamo, tato musimy porozmawiać
-Tak, słuchamy Cię
-Chciałabym o 19 przedstawić Wam mojego chłopaka
No cóż, trochę się zdziwili na tą wieść
-To jakiś Niemiec?
-Nie, nie, Polak. A czy to ma jakieś znaczenie?
-Nie. No dobrze, poczekamy chociaż mieliśmy inne plany
Wybiła 19, a potem 19:10 i go jeszcze nie było…..


Jak dla mnie ten rozdział to beznadzieja ;/;/

sobota, 17 sierpnia 2013

Mów szep­tem, jeśli mówisz o miłości.

W Dortmundzie nastał nowy poranek. Amelka oczywiście niewyspana zwlekła się z łóżka, ubrała się w to co miała pod ręką, ogarnęła się i poszła na śniadanie. Zamierzała zrobić je dla całej rodzinki, no ale niezastąpiona Edyta ją wyprzedziła
-Hej siostra, już nie śpisz?- zapytała Edyta
-Nie
-Bo jakoś po Twoich nocnych uśmiechasz wyglądasz całkiem ok.
-Mówiłam, że to u mnie norma, nie znasz mnie?
-Tak, znam Cię doskonale i wiem, że w środku nocy budzisz się raz na 5 lat, a tym bardziej wyglądasz na normalną. Co Ty naprawdę robiłaś?
-No nic przecież
-Dobra nie mieszkam się, jesteś dorosła
Marcel z tatą także wkroczyli do kuchni i przerwali nam poranną pogawędkę. Zaczęliśmy jeść smaczne śniadanie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi
-To ja otworzę- powiedziała pani domu
Nie spodziewałam się nikogo o tej porze. Przynajmniej tak zawsze było w naszym domu odwiedziny wieczorami, rzadko kiedy rano
-Amelia, ktoś co Ciebie
I zamurowało mnie. Szok to mało spodziewane. Ja tu spokojnie jem musli z mlekiem, a przede mną staję on- ten, który wyrywa mnie w nocy z domu i po jednym dniu znajomości proponuje związek. Czego on jeszcze chce? Ma mój numer i raczy bezczelnie przychodzić do domu, w którym jest moja siostra? To ja się tak starałam, by udowodnić jej, że żyję normalnie, a jak nie Marcel to on.
-Tak Robert? Po co tutaj przyszedłeś?
-Musimy porozmawiać
-No to mów, czekam
-Wolałbym na razie na osobności
-Jasne, my wychodzimy- i cała trzyosobowa rodzinka wyszła z kuchni chociaż liczyłam, że zostaną, bo bała się być sama tylko z nim
-Teraz słucham
-Nie sądzisz, że tak nie może być?
-Co nie może być?
-No to, że się ukrywamy
-Robert, jesteśmy ze sobą od tej nocy, nikt nas jeszcze nie widział, a Ty mi zarzucasz jakieś ukrywanie się?
-Ameluś, ja tylko…..
-Nie mów do mnie Ameluś!
-No dobrze. Ja tylko chcę, aby nasz związek dobrze się rozwijał
-Co sugerujesz?
-Dzisiaj odwiedza mnie moja mama. Co powiesz na to, aby Ci ją przedstawił
-Już. Ja sądzę, że to za szybko idzie
-A ja, że za wolno
-A nie lepiej się poznać bliżej. Może najpierw pochodzimy na kawę, pochodzimy po parku, porozmawiamy, a potem zdecydujemy, czy to ma sens. Musi minąć jakiś czas zanim stwierdzimy, że do siebie pasujemy
-No w sumie masz rację
-Ale z drugiej strony too….
-To co?
-A Twoja mama będzie sama?
-No tak
-W sumie skoro już trzy osoby z mojej rodziny Cię poznały to w końcu nie powinno być źle, jeśli ja poznam jedną z Twojej
-To zgadzasz się?
-Ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Takim, że wyjaśnisz mojej siostrze, że jesteśmy razem i co było przyczyną tego, że mnie dzisiaj w nocy przyłapała śmiejącą się
-Nie ma sprawy
Po naszej rozmowie Robert w kilka minut wyjaśnił Edycie wszystko co mu kazałam. Siostra nie przejęła się tym, że mnie w nocy nie było przez kilka godzin. Jest to do niej niepodobne, bo jest strasznie opiekuńcza. Cóż, może wreszcie zrozumiała, że jestem dorosła. Robert zaprosił mnie do siebie na 18. Nie wiedziałam w co się ubrać, bo gdyby to było normalnie spotkanie wybór nie był by trudny- wygodne ubrania. Jednak skoro miałam poznać jego mamę musiałam jakoś wygląda. W telewizji słyszałam, że uczy w-fu dlatego raczej nie oczekiwała ode mnie sukni wieczorowej, szpilek i czerwonych ust. Wydawało mi się, że jest kobietą na luzie, wysportowaną, ale też matką- która chce dla swojego syna jak najlepiej. Tego wieczoru postawiłam na miętowe spodnie, ale żeby było elegancko koszulę w kratę o tym samym kolorze, a pod nią białą, gładką bluzkę. Ubrałam beżowe balerinki i włosy rozpuściłam. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam. Kiedy szłam i zbliżałam się metrami do domu Roberta moje serce zaczęło bardziej walić. Denerwowałam się chociaż jeszcze gdy byłam w domu nie odczuwałam żadnego strachu, żadnego przejęcia się tym. I stało się. Doszłam do drzwi. Zadzwoniłam
-No cześć piękna, wchodź
- Hej
Weszłam do jego domu, a raczej willi, szłam tam gdzie prowadziły mnie oczy i on. W salonie siedziała jego matka. Tak jak myślałam- zwykła kobieta w średnim wieku z wielkim uśmiechem na twarzy
„To dobrze zwiastuje”- pomyślałam
-Mamo, to moja dziewczyna, miłość mojego życia, Amelia- podałam rękę jego mamie
-Amelia, miło mi
-Iwona, mama Roberta jak wiesz, również miło mi Cię poznać
Siedziałam, jadłam, piłam i rozmawiałam z mamą Roberta. Okazało się, że to naprawdę sympatyczna kobieta. Wesoła, mówi o ciekawych rzeczach i przede wszystkim zawsze uśmiechnięta. Troszczy się o syna. Gdy wyszedł opowiadała o tym jak chciała na początku jego kariery spełnić jego marzenia. Teraz chociaż mieszka tak daleko od niej i za nim tęskni to wie, że skoro on jest szczęśliwy to ona też. Miło się rozmawiało z nią i oczywiście z Robertem też. Za nim się obejrzałam była już 1 w nocy. Pożegnałam się i wyszłam. Trochę trudności sprawił mi powrót do domu, bo nie znałam jeszcze Dortmundu, a tym bardziej drogi do  domu Roberta, bo usadowił się na jakimś odludziu. W końcu doszłam
-Jak tam u teściowej?
-Jejku, Wam coś powiedzieć to…
-A miła jest przynajmniej? Taka jak moja teściowa?- zaśmiał się mój szwagier
-Bardzo fajna i miła
- Rodzinka nam się powiększa
-Co, w ciąży jesteś?- zapytałam Edyty
-Nie, chodzi o Ciebie
-Nie, ja nie jestem
-Mówię o Robercie
- Przestań i przypominam, że to na razie jest pani Iwona, a nie teściowa. Jesteście zdecydowanie za szybcy!!!

Witajcie J Nie pisałam tak długo, bo byłam na wakacjach, a potem szczerze mówiąc zapomniałam o tym blogu. Nie miałam weny twórczej……. I tak na początku? Coś chyba nie tak. Ale jak wzięłam się za pisanie tego rozdziału to tak nagle dostałam natchnienia i wymyślę co dalej J Pozdrawiam.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Pier­wszy po­całunek jak słońce - wschodząc roz­poczy­na dzień, który nig­dy nie będzie ta­ki sam jak in­ne .

Ciemna noc, niebo zachmurzone, bez gwiazd. Druga w nocy, ktoś dobija się do Amelki dzwoniąc już chyba czwarty raz
-Halo?- mówi już trochę zdenerwowana Amelka
-Przeszkodziłem?
-Nie, kurde jest druga w nocy. Jak mogłeś mi przeszkodzić
-Nie złość się tylko popatrz przez okno- w oknie ukazał się nie kto inny jak sam Robert Lewandowski
-Co Ty tutaj robisz? Skąd znasz mój adres?
-Ja wiem wszystko, chodź.
-Oszalałeś? Jest druga w nocy, mam w środku nocy wychodzić nie wiem dokąd?
-Ze mną jesteś bezpieczna
-Po co?
-Pójdziesz, a się przekonasz
Amelia wstała, ubrała się w byle jakie ciuchy, a nawet się nie uczesała. Była zła, a jednocześnie szczęśliwa. Ubrała ciepłe, wysokie buty, kurtkę, szal i wyszła na dwór
-To po co tutaj jestem?
-Aby zobaczyć Dortmund nocą
-Czy Ty jesteś normalny?  Spałam nie wiele ponad dwie godziny, wyszłam w mrozie -10 stopni po to, aby zobaczyć miasto?
-No chodź
Robert i Amelka przechadzali się ulicami Dortmundu. Jak na takie miasto nawet nocą było cicho. Raz na jakiś czas przejeżdżał samochód, ale nic po za tym.
-Wiesz, przypomina mi to Poznań. Zawsze jak byłam mała  do nocy zimą na krótko przed świętami oglądałam oświetlone miasto, które aż zanika od ulic pełnych śniegu
-Znam to. Mieszkałem tam dwa lata, więc wiem
-Ale co to są dwa lata? Ja mieszkasz dwadzieścia i będę jeszcze więcej
-Mam sentyment do Poznania i nigdy o tych dwóch latach nie zapomnę. Czuję się jakbym tam mieszkał co najmniej pół swojego życia
-Ale już nie mieszkasz i nie będziesz
-A skąd wiesz?
-No, bo przecież jesteś wielką gwiazdą ligi niemieckiej. Taki gwiazdor wróciłby do klubu z Polski?
-Widzisz mnie tylko takiego, jakiego opisują mnie media?
-Nie, po prostu mam dość tego, że media żyją z Twojej kariery. Na świecie kataklizmy się dzieją, można by było temu jakoś zaradzić, pomór, no ale dziennikarze oczywiście zajmą się czymś, na czym zarobią, a nie stracą
-Pięknie wyglądasz jak się złościsz
-Weź przestać. Nawet uczesana nie jestem
-Dla mnie jesteś najpiękniejsze
I stało się. Ich pierwszy pocałunek . Usta Amelki i Roberta złączyły się.
-Planowałeś to, czy chciałeś mnie uciszyć?
-To i to
-Mogłeś po prostu powiedzieć
-Przestań, nie udawaj, że Ci się nie podobało
-A ma to dla Ciebie jakieś znaczenie? Jakąś wartość?
-Największą
-O swojej narzeczonej już zapomniałeś?
-Ona mnie już nie obchodzi. Rzuciła, zdradziła to co mi po niej?
-A ja jestem tylko dziewczynką na pocieszenie?
-Sądzisz, że mógłbym tak postąpić?
-Tak?
-Nie ufasz mi?- jego mina zbledła
-Przepraszam, nie o to chodzi. Po prostu trudno jest mi ufać ludziom- taka już jestem
-To co mam zrobić, abyś mi zaufała
-To co wtedy, kiedy chciałeś mnie uciszyć
Kolejny raz pocałowali się. Tym razem bez żadnego zaskoczenia, z pełną świadomością tego co robią. Na środku Dortmundu dwoje Polaków zachłannie się całowało. Po udanym pocałunku Robert chwycił Amelię za rękę i poszli dalej. Kiedy już nie było świateł, przejeżdżających samochodów stała się kolejna nie zapowiedziana rzecz
-Kocham Cię- wyznał Robert, ale nie wiem czy Ty mnie też. Jeśli nie to powiedz, nie będę Cię zmuszał
Amelka nic  nie odpowiedziała tylko zaczęła się lekko śmiać
-Będziesz ze mną?- zapytał się Lewandowski
-Obiecaj, że mnie nie zranisz
-Obiecuję
-Kocham Cię
Od tej nocy Amelia miała miano dziewczyny Roberta Lewandowskiego. Dziewczyny już zajętej, takiej której serce już skradziono. Od pierwszego spotkania minęło jakieś dwanaście godzin, a oni już są parą. Amelia w drodze powrotnej trzymając Roberta za rękę zastanawiała się, czy to nie za szybko, czy nie powinni się lepiej poznać, ale potem pomyślała, że prawdziwa miłość nie zna granic i, że tak już musiało być. Zdała się na swoje serce. Ono wiedziało najlepiej.
-Zobaczymy się jeszcze dzisiaj?
-Ale pod warunkiem, że już nigdy nie będziesz mnie niespodziewanie budził w nocy
-Przepraszam, wydawało mi się, że to wieczór
-A zegarka w domu nie masz?
-No mam
Jest już prawie czwarta w nocy
-Przepraszam
-Nie szkodzi- Amelia weszła o domu i zaczęła się śmiać. Musiała wchodzić po cichu, aby nikogo nie obudzić, a przede wszystkim Marcela. Przebrała się ponownie w pidżamę i kiedy chciała wrócić do błogiego snu do pokoju wparowała na pół śpiąca Edyta
-Amelia, co się dzieje, co to za hałasy i śmiechy?- Amelce serce podskoczyło do gardła – wszystko mogło się wydać
-Poszłam się napić
-A z czego się śmiałaś o tej godzinie?
-A tak zachciało mi się śmiać
-O czwartej w nocy?
-No wiesz, że ja już taka jestem. Obudziłam kogoś oprócz Ciebie?
-Na szczęście Marcel śpi
-Następnym razem postaram się być ciszej
-Dobrze, idź już spać, bo jak Cię rozbudzę to nie będziesz mogła zasnąć, z resztą ja też
-To dobranoc
-Dobranoc

Położyłam się do łóżka myśląc, żeby tylko następnym razem nie wychodzić w środku nocy o tej godzinie. Sprawiło by to problem nie tylko mi, ale przede wszystkim Edycie, jeśli odkrywałaby, że nie ma mnie w łóżku, zadzwoniłaby na policję. Policja przyjeżdża, a ja w nocy spaceruję z Lewandowskim. Sensacja na pół Niemiec i Polski.

niedziela, 21 lipca 2013

Jes­tem go­towa uciec z do­mu i prze­jechać ty­siąc ki­lometrów dla te­go jed­ne­go, naj­cenniej­sze­go skur­czu mięśni twarzy.*

Amelka z Marcelem szli ciągle się śmiejąc z byle czego. To był ich żywioł, a Amelka traktowała Marcela jak swojego młodszego brata, którym się opiekuje. Uwielbiała spędzać z nim czas, nienawidziła rozłąk i bardzo żałowała tego, że jej siostrzeniec mieszka daleko od jej miejsca zamieszkania. Mimo chłodu i co raz bardziej padającego śniegu humoru im nie brakowało.
-Upsss, przepraszam, przypadkowo- powiedziała Amelka po niemiecki
-Nie szkodzi
-Pani jest Polką?
-Tak, a skąd pan wie?
-Widzę, jak się jest tu w Niemczech to da się to odróżnić
-A pan przypadkiem nie jest byłym zawodnikiem Lecha?
-Tak, miło mi, Robert- podał dziewczynie rękę
-A ja Amelia
-To Twoje dziecko?
-Ojj zapomniałam, nie, to mój siostrzeniec, Marcel
-Ceść- mały podał również rękę
-Witaj Marcel
-Ciociu, a może pójdziemy z panem Robertem na herbatę?
-Jeśli pan Robert da się zaprosić
-To chyba ja powinienem was zaprosić w zamian za ta stłuczkę
-Ojj to moja wina- upierała się Amelka
-Nie, bo to ja byłem rozkojarzony
Tak mijało 20 minut. Dortmund, kawiarnia, a w niej Marcel oraz Amelia z Robertem co raz to lepiej się dogadujący. Ona o szkole, rodzinie, planach na przyszłość, on trochę o piłce, studiach. Z Amelią świetnie się dogadywał. Czuł, że ona jest osobą, której może zaufać i wyznać o jego byłej już miłości. Kiedy Marcel poszedł się bawić z innymi dziećmi stołem z piłkarzy kami na drugim końcu kawiarni, on ni stąd ni z owąd powiedział jej to co się stało. Dziewczyna zrozumiała go, pocieszyła i w głębi serca pomyślała, ile jego narzeczona straciła raniąc go. A Robert? Nie był taki zachmurzony jak jeszcze godzinę temu. Dzięki Amelii pojawił mu się uśmiech na twarzy. Był wobec niej otwarty i szczery. Kiedy Marcel i Amelka ubierali kurtki, Robert wiedział, że nie może urwać z nią kontaktu
-Dasz mi swój numer?
-Telefonu, czy domu?- zaśmiali się oboje
-Aż taki szybki nie jestem. Z resztą zapomniałem zapytać. Mieszkasz w Dortmundzie?
-Nie, w Polsce, właśnie w Poznaniu, dlatego wiem, że grałeś kiedyś w Lechu
-Nie interesuje Cię piłka?
Interesuje, ale na poziomie Lech i reprezentacja. Nic więcej
-To jak dasz ten numer?
-Jasne
I wymienili się numerami telefonu. Marcel i Amelia wracali do domu. Co prawda było wcześnie, bo 16.30, a na dworze już robiło się ciemno. Amelia kochała to. Cieszyły ją małe rzeczy. Wschód słońca wcześnie rano ,albo mrok późnym rankiem, krótkie, szare dni, albo słoneczne i długie. Miała kiedyś beztroskie życie. Tego jej dzisiaj brakowało. Doskonale pamiętała jak ze swoją drugą siostrą, młodszą o dwa lata jesiennymi wieczorami oglądała telewizję, jadła popcorn i piła herbatę z miodem. Dziś nie ma na to czasu. Ciągłe egzaminy i mało życia prywatnego. Ona nawet miała mało przyjaciół. Może dlatego, że w jej oczach mało kto wyglądał na osobę, której można ufać?
-Mamoo! Jesteśmy
-Chodźcie zrobię wam ciepłej herbaty
-Ale my już piliśmy herbatę z takim miłym panem, co ciocia z nim gadała i się śmiała- Amelka tylko przymrużała oczy- Marcel się wygadał
-OOO, a co to za pan?
-Ten co gra w piłkę w telewizji i tata krzyczy, że tylko za kasę potrafi grać w Niemczech
-Co?- Edyta wielkimi oczyma spojrzała na siostrę
-No co co?- rozmawiać nie można?
-Rozmawiałaś z wielką gwiazdą jednej z najlepszy lig na świecie, a Ty tylko no co?
-I reprezentacji Polski- o tym nie zapominaj
-Nieważne
-I jak?
-Jak? Normalnie? Boże, Edyta zachowujesz się jak hot faneczka. To są normalni ludzie, co z tego, że dobrze wykonują swoją pracę? No sama mówisz, że za to im płacą
-No dobra, nie pytam


Na dzisiaj tyle, możecie się spodziewać kolejnego już jutro J